Położone na Lubelszczyźnie miasteczko, tytułowe Sorge, które Aleksandra Zielińska wybrała na miejsce akcji swojej powieści, pełni w niej równocześnie rolę bardzo istotnego bohatera. Miejscowość porównywana do Lewiatana, pochłaniającego swoje ofiary i niepozwalającego uwolnić się od wszechobecnych traum determinuje zachowania, przemyślenia, a także losy trzech narratorek. O śmierci, żałobie, utracie, pamięci i braku Zielińska opowiada w sposób bardzo prosty, nie szczędząc przy tym szczegółów – niczego przed czytelnikiem nie ukrywa, ani też zbędnie nie komplikuje. Dlatego „Sorge” jest lekturą technicznie przyjemną, choć emocjonalnie trudną – z tych samych powodów, również godną polecenia.
Dziewczyna aż dwukrotnie zasłużyła na miano „jedynej ocalałej”. Pierwszy raz, gdy przy porodzie wygrała ze swoją siostrą bliźniaczką walkę o przeżycie. Drugi natomiast, kiedy oszukała przeznaczenie podczas szkolnej wycieczki, której wszyscy uczestnicy zginęli z jednym właśnie wyjątkiem – ona ocalała, bo dręczące Dziewczynę problemy żołądkowe zmusiły ją do wizyty w okolicznych krzakach, gdy pędzący krajówką tir zmiażdżył autobus. Jedną z ofiar tego wypadku była Marianka, córka Tuli – kolejnej narratorki „Sorge”. Matka w żałobie miota się po miasteczku, a każda część jej ciała przez cały czas przypomina o utracie. Kobieta tak mocno związana była ze swoją matczyną rolą, że teraz kompletnie nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca w społeczeństwie, ani też zdefiniować siebie na nowo. Przed wypadkiem – określanym przez autorkę jako „trzask” – prowadziła z powodzeniem cukiernię z logo flaminga – odważna, przedsiębiorcza Tula w obliczu tragedii przestaje być sobą. Swoją tożsamość traci również Adela, trzecia narratorka i reprezentantka najstarszego pokolenia Sorge – jej społeczna rola także została kiedyś zaburzona – miała być babką Dziewczyny, ale właściwie opiekowała się nią jak matka, ponieważ ta prawdziwa uciekła z miasta. To jedyna ucieczka z miejscowości, która się udała, ale doprowadziła do wielu tragedii – niewykluczone, że nawet sławetny „trzask” spowodowany był pośrednio przez niegdysiejszy wyjazd córki Adeli. Sorge przecież nie wypuszcza tak łatwo swoich ofiar. W tej powieści wszyscy coś lub kogoś tracą – nawet lubelska mieścina traci swoich mieszkańców. Adela natomiast powoli zatraca pamięć – przerażająca wizja demencji lub czegoś gorszego, przeklętej choroby na literę A, której nazwy boi się nawet wymienić, odbiera jej godność.
Aleksandra Zielińska operuje prostym językiem, szczegółowo nakreśla kolejne wątki i postaci – dzięki temu prezentuje bardzo precyzyjny obraz społeczeństwa Sorge i rządzących nim traum. Jeżeli sięga po metaforę, to jest ona przejrzysta, wręcz objaśniona. A najistotniejsze myśli zostają dobitnie i wielokrotnie powtarzane, co z kolei sprzyja budowaniu atmosfery zamknięcia, beznadziejnych prób wydostania się z niego i tkwienia w piekle, które każdego dnia wygląda dokładnie tak samo. Dlatego losy trzech bohaterek dałyby się streścić w kilku zdaniach – nie fabuła jednak świadczy o sile tej powieści, lecz sposób komunikowania czytelnikowi tego, z czym mierzą się pokrzywdzone przez życie kobiety. Autorka wybiera metody tak klarowne, a przy tym nie pozwala by w opisach górę wzięło jakiekolwiek tabu, że daje to efekt piorunująco autentycznych świadectw. Czytelnik ma dostęp nie tylko do fabularnych faktów, ale przede wszystkim do myśli, uczuć, a nawet zmysłowych i cielesnych doświadczeń bohaterek – wie wszystko o tym, jak ich ciało zachowuje się w związku z traumatycznym „trzaskiem”. To oryginalne i niezwykle cenne literackie ujęcie przeżywania dramatu – już nie tylko w głowie i emocjach, ale także w ciele.
Aleksandra Zielińska „Sorge”
Wydawnictwo W.A.B.