W Teatrze Muzycznym Capitol zapadły niedawno co najmniej trzy bardzo dobre decyzje. Pierwszą było zaproszenie Wojciecha Kościelniaka do stworzenia spektaklu na otwarcie sezonu. Drugim udanym wyborem, było przeniesienie na scenę powieści Güntera Grassa. A trzecim – przynoszący świetne rezultaty romans z teatrem lalkowym.
Książkowy „Blaszany bębenek” zaliczany jest do najwybitniejszych dzieł literackich XX wieku. Jest też na wysokiej pozycji, jeśli chciałoby się prowadzić ranking najdłuższych najwybitniejszych dział literackich tego okresu – ponad 800 stron napisał Günter Grass blisko 60 lat temu. W spektaklu Wojciecha Kościelniaka wiele wątków zostało pominiętych, wielu bohaterów powieści nie uzyskało swojego scenicznego ucieleśnienia, a jednak wszystkie te skróty zamiast zaciemnić obraz, rozjaśniły go i pozwoliły wybrane przez reżysera wątki poznać dużo dokładniej, niż byłoby to możliwe, gdyby twórca przedstawienia pozostał Grassowi ślepo wierny. Zgaduję, że „Blaszany bębenek bez skrótów”, gdyby miał powstać na deskach któregoś teatru, musiałby potrwać kilkanaście godzin, a widzów pozostawiałby bardziej osłupiałych i wycieńczonych niż zachwyconych. Tymczasem fabularne wybory Kościelniaka bronią się w jedyny możliwy sposób – tworzą bowiem spójną wizję świata opowiadanego przez Oskara, która uwydatnia najistotniejsze motywy pierwszej części „gdańskiej trylogii”.
Twórcy „Blaszanego bębenka” szpital psychiatryczny, w którym według autora powieści przebywa snując swą opowieść Oskar (Agata Kucińska) zamieniają na sklep z zabawkami. To również bardzo ważne miejsce w życiu głównego bohatera – tam zaczyna się jego przygoda z tytułowym bębenkiem, który otrzymuje od matki na trzecie urodziny. Blaszany instrument towarzyszy mu przez całe życie, a często staje się też powodem podejmowanych przez Oskara decyzji i działań. Jego pierwszym poważnym postanowieniem jest to, by przestać rosnąć – zatrzymawszy się na wzroście 94 centymetrów niski chłopiec, a później bardzo niski mężczyzna wywołuje swym wyglądem wiele sprzecznych reakcji. Rodzina martwi się o brak rośnięcia syna, obcy ludzie często drwią z niezrozumiałej dla nich inności, a spotkane w późniejszych latach karły – Bebra (Tomasz Leszczyński) i Roswita (Katarzyna Pietruska) nie kryją podziwu wobec jego muzycznego talentu. Obok bębniarskich wyczynów Oskar pochwalić się może również umiejętnością „rozśpiewywania szkła”, czyli rozbijania szyb przy pomocy krzyku w chwilach, gdy bohater jest zdenerwowany lub sytuacja nie układa się po jego myśli. Czyli dość często, bo bębniarz rzadko bywa zadowolony ze swojego położenia.
Z nietypowym wzrostem głównego bohatera twórcy spektaklu poradzili sobie, angażując do tej roli gościnnie z Wrocławskiego Teatru Lalek Agatę Kucińską. Animując lalkę, tintamareskę, aktorka daje popis nieprzeciętnego talentu, a ma też okazję do pokazania swojej wszechstronności w tańcu i śpiewie. Ciekawi mnie, czy za rok Agata Kucińska zostanie we wszelakich rankingach na najlepszą rolę sezonu pominięta z tego tylko względu, że trudne będzie zaklasyfikowanie gdziekolwiek aktorki związanej z lalkarstwem, dla dodatkowego utrudnienia występującej w teatrze muzycznym? Postać Oskara to nie jedyne wykorzystanie potencjału leżącego w teatrze lalek, na jaki zwrócili uwagę twórcy „Blaszanego bębenka” – pojawiają się jeszcze choćby dwie postaci karłów, a także tańce z manekinami.
Kościelniak wpierw urealnia nieco świat wymyślony przez Grassa, by jednak w kolejnym kroku dodać do swojej interpretacji własne artystyczne wyobrażenia i na swój sposób go objaśniać. Świetnie pomyślana jest postać babki (Justyna Szafran), której cztery spódnice noszone jednocześnie inspirują twórców spektaklu do posadzenia Anny na wysokim stelażu, dzięki czemu pod tym oryginalnym odzieniem może ukryć innych bohaterów, gdy zachodzi taka potrzeba. Z kolei właściciel sklepu z zabawkami, żydowski kupiec Sisigmund Markus (Mikołaj Woubishet) sam jest zabawką – żywą wańką-wstańką, która nie przestaje się kiwać we wszystkich kierunkach. Bardzo malownicze, przemawiające do wyobraźni, a przy tym znów zgodne z poetyką powieści Grassa są również wyświetlane projekcje wideo, przedstawiające ruchome fotografie. Dzięki nim poznajemy na przykład zawiłe losy miłosnego trójkąta rodzinnego, w skład którego wchodzi matka Oskara Agnieszka (Agnieszka Oryńska-Lesicka), jej mąż Matzerath (Maciej Maciejewski) oraz kuzyn Jan Broński (Kamil Krupicz). Można mnożyć przykłady tych dobrych pomysłów – złych za to nie znajduję. Wspomnieć jeszcze trzeba z uwagi na solowe popisy wokalne Artura Caturiana grającego Stortebeckera oraz Justynę Woźniak jako Pannę Spollenhauer – ich krótkie wizyty na scenie to musicalowe mistrzostwa.
Pole do scenicznych popisów dają przede wszystkim te wodewilowe fragmenty, w których błyszczy talent bardzo licznej grupy aktorów i tancerzy, ale także Eweliny Adamskiej-Porczyk odpowiedzialnej za skomplikowane, budzące zachwyt choreografie. Jednak efektowne widowisko nie przysłoniło tej warstwy „Blaszanego bębenka”, która wcale nie ma rozrywkowego charakteru. Kościelniak chętnie oferuje widzom show godny broadwayowskich porównań, ale nie zapomina o tym, z jakim tematem przyszło mu się mierzyć wybierając do inscenizacji tę powieść. Opowieść snuta przez Oskara stanowi cenną lekcję historii, pokazując grozę wojny, totalitarnej władzy i ludzkiej podłości. Na scenie Capitolu błyszczą co prawda cekiny i pióra, ale wybrzmiewają też odgłosy wystrzeliwanych w kierunku ofiar pocisków. To one brzmią najgłośniej i najmocniej poruszają.
Reżyser zachowuje to, co w książce Grassa najbardziej szokujące – świat naiwnych zabaw i dziecięcych wyobrażeń zestawiony zostaje z bezwzględnością wojennej rzeczywistości. Spotkane na plaży przez karłowatego bębniarza zakonnice bawią widzów, wywołują owacje swoimi gospelowymi śpiewami, ale już po chwili zostają kolejno rozstrzelane przez żołnierzy. Oskar, który zostaje w tym spektaklu kimś w rodzaju konferansjera, zapowiada swoją opowieść słowami: „Szanowni! Za chwilę obejrzycie wodewil, zagrany przez zabawki dla zabawek i o zabawkach, ponieważ zabawki się bawią, a ja mam bębenek!”. Jednak gdy bohater czyni pewne podsumowania, sam zauważa, że Czarna Kucharka (Barbara Olech) – ucieleśniająca śmierć – usunęła z tego świata wszystkie zabawki. Gdy nie można się już beztrosko bawić, nawet dziecko dostrzeże, że zmierzamy w złym kierunku.
Teatr Muzyczny Capitol
„Blaszany bębenek”
na podstawie powieści Güntera Grassa
Scenariusz, teksty piosenek, reżyseria: Wojciech Kościelniak; Muzyka: Mariusz Obijalski; Kierownictwo muzyczne: Mariusz Obijalski i Adam Skrzypek; Scenografia i kostiumy: Anna Chadaj; Choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk; Projekcje video: Jakub Lech; Obsada: Agata Kucińska / Katarzyna Pietruska, Agnieszka Oryńska-Lesicka / Alicja Kalinowska, Artur Caturian / Maciej Maciejewski, Błażej Stencel / Kamil Krupicz, Justyna Szafran, Ewa Szlempo / Iga Rudnicka, Katarzyna Janiszewska, Justyna Woźniak, Joanna Wąż, Tomasz Leszczyński, Angelika Wójcik, Łukasz Józefowicz, Paulina Kowalska, Paulina Jeżewska, Karolina Szeptycka,Michał Sienkiewicz, Mikołaj Woubishet, Michał Zborowski, Michał Bajor, Krzysztof Suszek, Michał Szymański, Monika Kolbusz, Barbara Olech, Michał Pietrzak, Jacek Skoczeń, Bożena Bukowska, Maria Bijak, Paula Gogol, Marzena Hovhannisyan, Magdalena Majtyka, Aneta Mazur, Elżbieta Pruszko, Agnieszka Woźniak, Marek Bratkowski, Dariusz Kowalewski, Jan Madej, Piotr Małecki, Mateusz Miela, Michał Pasternak, Krzysztof Tyszko, Zuzanna Nir, Mateusz Brenner, Bartłomiej Gąsior, Orkiestra: Adam Skrzypek – dyrygent Beata Wołczyk, Marcin Lutrosiński, Maciej Mazurek / Magdalena Czwojda, Marek Kubiszyn / Jan Chojnacki, Marcin Wołowiec / Artur Tomczak, Igor Pietraszewski, Robert Kamalski, Janusz Brych / Agnieszka Jutkiewicz / Mariusz Kuśnierz, Tomasz Pruchnicki / Adam Bławicki, Grzegorz Piasecki / Wojciech Bergander, Dariusz Kaliszuk / Sebastian Skrzypek, Michał Polak / Wojciech Buliński
Premiera: 6.10.2018
Foto. Łukasz Giza