Najnowszy film Janusza Kondratiuka warto obejrzeć nie tylko ze względu na świetne, bez wyjątków, kreacje aktorskie, choć już i ten argument mógłby być wystarczający. Zatem niejako w bonusie widz dostaje bilet wstępu do bardzo intymnych wspomnień i refleksji reżysera, który tworząc „Jak pies z kotem” posiłkował się własnymi przeżyciami. Nie jest to jednak kolejny obraz dotykający problemów niepełnosprawności, który miałby dla widzów oswajać lub osładzać bolesne doświadczenia bohaterów. Kondratiuk właściwie nie wartościuje postaw filmowych braci, ich żon czy dalszej części rodziny. Zaprasza jedynie do obejrzenia nieocenzurowanej wersji rodzinnego albumu.
Tytuł, w parze z niewyszukanym plakatem i przewrotnym zwiastunem mogą wywieść odbiorcę w dalekie pole. Znany jest już dość dobrze schemat zabawy w kotka i myszkę, kiedy to twórcy filmu pod płaszczykiem komediowego klimatu ukrywają obraz z gatunku dramat. Nie każdy oczywiście da się oszukać, ale jest to broń raczej obosieczna – może i reżyser zwabi nieświadomego widza na niekoniecznie przyjemne w odbiorze i ostatecznym rozrachunku dzieło, ale czy na pewno widz mu za to zawsze podziękuje? Wydaje się, że mając w obsadzie Roberta Więckiewicza, Olgierda Łukaszewicza czy Aleksandrę Konieczną można już zaniechać pułapek i podstępów, a kinoman bez złudnej wizji rozrywki sam odnajdzie drogę do kina.
Nie czuję się przekonana do tytułu „Jak pies z kotem” również z innego względu – nie widzę w historii Janusza i Andrzeja takiej relacji, którą można byłoby przypasować do przywoływanego przysłowia. O konflikcie pomiędzy braćmi dowiadujemy się niewiele, a ich nieporozumienia bazują raczej na aktualnej sytuacji, w jakiej mimowolnie się znaleźli, nie zaś na starych, niezaleczonych ranach. Atmosfera w domu Janusza (Robert Więckiewicz), młodszego z braci, do którego po rozległym wylewie wprowadza się starszy Andrzej (Olgierd Łukaszewicz) wydaje się wręcz nad wyraz przyjazna, pełna wyrozumiałości i bezinteresownej pomocy. Można byłoby spodziewać się o wiele większego darcia kotów, jeśli już o psach i kotach mowa, zważywszy na niecodzienną sytuację, w której znajdują się wszyscy bohaterowie. Daje się ona jednym słowem określić jako niekomfortowa. Janusz i jego żona Beata (Bożena Stachura) pozbawieni zostają możliwości kultywowania swoich domowych przyzwyczajeń i małżeńskiej intymności, podczas gdy Andrzej traci fizyczną niezależność oraz część intelektualnych zdolności, a wraz z nimi musi zrezygnować ze sporej dozy godności. Swoją dumę musi oddać w zastaw za dach nad głową także Iga (Aleksandra Konieczna), żona niepełnosprawnego reżysera, która w alkoholowym amoku odnajduje spokój, ale i skutek uboczny – doskwierającą samotność.
Zachowanie młodszego z reżyserskiego rodzeństwa ma swoje źródła w czymś pomiędzy poczuciem obowiązku a braterską miłością. Tym, co wyróżnia film Kondratiuka i czyni z niego wspaniałą opowieść o sile i słabości człowieka, jest niezwykle dogłębnie, a przy tym niebanalnie zilustrowana cała seria ludzkich emocji. Żaden z bohaterów nie nazywa wprost uczuć, którymi się kieruje lub które zaczynają dominować w jego życiu, ale poprzez swoje zachowanie pozwala rozpoznawać wszystkie stany i nastroje, z jakimi przychodzi mu się zmagać. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zaangażowano do filmu wybitnych aktorów – ich praca nad budowaniem postaci pozwoliła na stworzenie historii nieoczywistej i pozostawiającej widzom duży margines dla własnej interpretacji. Bohaterowie w filmie Kondratiuka nie dramatyzują, choć mieliby ku temu powody. Wyjątkiem jest Iga, ale tej postaci dramaturgii dodają kolejne wypite kieliszki wina oraz niemożność pogodzenia się z upływem czasu i utratą statusu gwiazdy estrady. Dająca się rozpoznać jako Iga Cembrzyńska bohaterka stanowi świetny kontrast dla pozostałych członków rodziny, którzy również zajmują się zawodowo sztuką, ale w zupełnie odmienny sposób potrafią odnaleźć się w niecodziennej, wymagającej wielkich poświęceń sytuacji.
Punktem zapalnym całej opowieści jest utrata przez Andrzeja władzy nad ciałem, a częściowo także i umysłem. Temat niepełnosprawności ukazany jest w „Jak pies z kotem” dość szczegółowo i obrazowo, jednak stanowi on jedynie furtkę dla szerszej refleksji, a nie sedno problemów. Chory brat, którym trzeba się zająć symbolizuje czasem przykry, ale od czasu do czasu także przynoszący pozytywne emocje obowiązek, który z jednej strony krzyżuje dotychczasowe plany, a z drugiej wyznacza nową ścieżkę i na nowo definiuje sens życia.
„Jak pies z kotem”
Reżyseria: Janusz Kondratiuka
Premiera: 19.10.2018