Michała Borczucha do zrealizowania „Aktorów prowincjonalnych” zainspirowały historie dwóch zespołów aktorskich. Z powodu zmiany urzędującego w teatrze dyrektora zgrane i współpracujące ze sobą przez wiele lat grupy rozpadły się, a ich członkowie musieli poszukać nowych miejsc pracy. W międzyteatralnym, bo tak można byłoby go określić, projekcie spotykają się aktorzy Narodowego Starego Teatru w Krakowie i Teatru Polskiego w podziemiu, lecz do spotkania nie dochodzi na scenie. Póki co spektakle „Aktorzy prowincjonalni. Sobowtóry” oraz „Aktorzy prowincjonalni. Autobiografie” grane są oddzielnie. Jednak ze względu na spójność formy i treści mogłyby z powodzeniem stanowić całość. W Teatrze Polskim w podziemiu odbyła się właśnie premiera wrocławskiej odsłony przedstawienia.
Reżyser oddał aktorom głos, by na podstawie ich improwizacji i opowiadanych historii sportretować na scenie artystę zmagającego się ze słabościami, wątpliwościami oraz wstydliwymi wspomnieniami. Spektakl składa się z pojedynczych epizodów oraz scen, pomiędzy którymi twórcy mogą swobodnie przeskakiwać, nie kończąc wątku lub powtarzając wybrany fragment. Umożliwiają to wtrącane niespodziewanie techniczne dyspozycje dotyczące kolejnych przejść czy zmian scenografii. Są to jednak umowne zmiany, bo w rzeczywistości znaczących przekształceń nie obserwujemy, a poszczególne epizody i rytm spektaklu wyznaczają częściej przechodzące przez scenę światła laserów niż przeobrażenia dekoracji.
Scenografia autorstwa Doroty Nawrot w „Aktorach prowincjonalnych. Autobiografiach” nawiązuje do krakowskiej części przedstawienia. Również w tej odsłonie główną inspiracją do stworzenia stacji benzynowej, na której rozgrywają się wydarzenia był obraz Edwarda Hoppera „Gas”. Jednak poszczególne elementy dekoracji we wrocławskiej przestrzeni są niedokończone, jakby stanowiły rodzaj szkieletu dla powstania pełnej scenografii na potrzeby przedstawienia Starego Teatru.
Znaczą część tekstu Tomasza Śpiewaka tworzonego na podstawie aktorskich improwizacji wypełniają abstrakcyjne historie i monologi, jak choćby wciągająca tyrada wygłaszana przez Agnieszkę Kwietniewską na temat powłoczek, które miałyby stanowić źródło zapisu obrazu danej osoby w formie zdjęcia pokazującego się na ekranie telefonu komórkowego. Ten temat wywołuje z kolei Halina Rasiakówna, dopytująca pozostałe aktorki, czy widzą podobieństwo pomiędzy nią, a Meryl Streep. Motyw sobowtórów dominuje w krakowskich „Aktorach prowincjonalnych”, a wplecenie tego wątku do wrocławskiej odsłony spektaklu Borczucha to jeden z bardziej bezpośrednich sposobów na korespondowanie obu części ze sobą i powstawanie pomiędzy nimi dialogu. W spektaklu Teatru Polskiego w podziemiu, zgodnie z podtytułem „Autobiografie” dominują jednak opowieści o przeszłości oraz osobistych doświadczeniach aktorów biorących udział w projekcie. Marta Zięba wspomina wyjazd na festiwal we francuskim Odéonie, gdzie na ulicy zobaczyła wielki (a przynajmniej takim go zapamiętała) billboard ze swoim zdjęciem i wówczas pozbyła się wstydu, z którym walczyła całe życie. Tomasz Lulek, któremu zwierza się z tych przeżyć komentuje, że sam nie brał udziału w wyjeździe, ponieważ musiał grać wtedy tym farsy, żeby teatr stać było na festiwalowe wyjazdy.
Znajomość repertuaru Teatru Polskiego we Wrocławiu z czasów, gdy aktorzy biorący udział w przedstawieniu Borczucha stanowili część jego zespołu pozwala szybko zidentyfikować te opowieści jako oparte na faktach. W 2015 roku aktorzy Teatru Polskiego we Wrocławiu zostali zaproszeni do Paryża, by pokazać „Wycinkę” Krystiana Lupy na deskach Odéon Théâtre de l’Europe. Wspomnienie tego sukcesu, a także nawiązania do samego konfliktu z nowym dyrektorem teatru stanowią tę melancholijną, bardziej emocjonalną część przedstawienia Borczucha. „Dzisiaj myślę, że byliśmy za mało radykalni” – mówią aktorzy. W innej scenie, w której usiłują odczytać nieczytelne zwoje będące opisem ówczesnych wydarzeń przyznają, że chcieliby opowiedzieć o rozpadzie teatru, ale dziś są to tylko domysły i hipotezy.
„Aktorzy prowincjonalni. Autobiografie” przypominają o konflikcie w Teatrze Polskim we Wrocławiu, ale nie jest to spektakl o Cezarym Morawskim, zwolnieniach grupowych, protestach przed teatrem czy o zdejmowaniu spektakli z afisza. Borczuch wykorzystuje graniczną sytuację, w której znalazły się zespoły aktorskie obu zaproszonych do projektu instytucji, by następnie przez pryzmat tych wydarzeń pozwolić aktorom opowiadać na scenie swoje historie. Pozwala im dosłownie stanąć w świetle reflektorów – rozstawione w kilku miejscach sceny lampy zwracane są w kierunku osób mówiących dane kwestie, a wtedy cała uwaga skupiona zostaje na nich. Reżyser rezygnuje z patosu i nawet finał, w którym podpalony zostaje teatr, nie jest sztucznie pompatyczny. Halina Rasiakówna taszcząca ciężkie kanistry z benzyną wywołuje wśród widzów raczej rozbawienie, choć czytelne są motywacje i impuls, które doprowadziły aktorkę do takiego działania. Pojawiające się w całym tekście nawiązania do Pompejów są na tyle subtelne, że nawet jeśli twórcy chcieli przyrównać zniszczenie Teatru Polskiego we Wrocławiu do miasta pogrzebanego przez wulkan, nie czuć w tym zestawieniu zbytniej przesady. Borczuch umiejętnie manewruje na granicy pomiędzy tym co teatralne, a co już sztuczne. Dzięki temu, choć na scenie oglądamy aktorów przyjmujących przeteatralizowane pozy lub zagrywających się w płomiennych monologach, nadal możemy wierzyć w autentyczność historii opowiadanych na marginesie tego artystycznego popisu.
Teatr Polski w podziemiu
„Aktorzy prowincjonalni. Autobiografie”
Reżyseria: Michał Borczuch; Dramaturgia i tekst: Tomasz Śpiewak; Scenografia i kostiumy: Dorota Nawrot; Reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski; Muzyka: Justyna Stasiowska; Wideo: Wojtek Sobolewski; Obsada: Agnieszka Kwietniewska, Halina Rasiakówna, Marta Zięba, Igor Kujawski, Tomasz Lulek, Adam Szczyszczaj, Jan Dravnel
Premiera: 20.02.2021
fot. Natalia Kabanow