Okazuje się, że historia jednego gatunku muzyki może stanowić świetny punkt wyjścia do stworzenia złożonego portretu społeczeństwa. Antologia „30 lat polskiej sceny techno” stała się inspiracją dla Marcina Libera, by wspólnie ze studentami IV roku Wydziału Aktorskiego wrocławskiej filii AST w spektaklu „Techno Rzeczpospolita” w imprezowym nastroju zidentyfikować i nazwać lęki, które od zawsze zmuszały młode pokolenia, do tworzenia ruchów i kultur, dających możliwość ucieczki od smutnej rzeczywistości.
Impreza trwa już w najlepsze, gdy publiczność zajmuje miejsca na widowni, rozlokowanej wokół parkietu. Głośna muzyka, światła stroboskopowe i rytm wybijany przez szalejących w aktorów wypełniają przestrzeń Sali Studio Teatru AST. Zanim bohaterowie zaczną opowiadać o historii techno, jeszcze przez dłuższą chwilę możemy oddawać się kontemplowaniu choreografii wymyślonych przez zespół HASHIMOTOWISKA czyli Katarzynę Kulmińską i Paulinę Jaksim, by zostać całkowicie wciągniętym do świata rave’u.
Początkowo akcentowane są czasy pojawienia się muzyki techno w Polsce, a więc narratorki oraz narratorzy cofają się w swoich wspomnieniach do lat 90. i definiują swoje pokolenie silnie odczuwające transformację czy wielość kulturowych, ale też społecznych zmian. Zostają wrzuceni w szybko rozwijającą się postawę konsumpcjonizmu. Chaos transformacyjny, denominacja, a nawet wizyta papieża, sprawiają, że młodzi ludzie poszukują schronienia w świecie muzyki, która pozwala buntować się w sposób absolutnie pokojowy, a przy tym niepowodujący żadnych istotnych zmian w otaczającej rzeczywistości. Postulatem buntowników jest niekończąca się impreza, bycie w fizycznym kontakcie z muzyką. Jeżeli przeciwstawiają się oni władzy czy prawu to tylko po to, by móc zorganizować technoparty w opuszczonych budynkach albo w lesie. Drugą z nielegalnych kwestii są narkotyki, do których regularnego przyjmowania podczas imprez przyznają się bohaterowie „Techno Rzeczpospolitej”.
Wątek zażywania i nadużywania narkotyków to jedna z tych scen, które spowalniają i rozbrajają spektakl Libera, wprowadzając do przedstawienia elementy zdecydowanie mniej zabawowe. Innym przykładem może być nawiązanie do wiersza-manifestu Zoe Leonard, w którym postuluje się powołanie na prezydenta jednej z osób marginalizowanych w społeczeństwie: lesby, kogoś, kto pobierał zasiłek dla bezrobotnych, kto nie mieszka na strzeżonym osiedlu, kto miał aborcję, kto dostał raka od zanieczyszczonego powietrza albo kto był molestwowany seksualnie. Wreszcie kogoś, kto nie będzie mniejszym złem. Cała ta długa lista skwitowana zostaje smutnym pytaniem retorycznym – dlaczego to wciąż jest niemożliwe?
Tekst antologii „30 lat polskiej sceny techno” w rękach odpowiedzialnej za dramaturgię Magdaleny Koryntczyk nabrał na scenie bardzo dużej mocy refleksyjnej. Dopełniły ją pełne energii i przekonujące interpretacje młodych aktorów, którzy potrafili bezbłędnie poruszać się po torze emocjonalnych przeszkód przygotowanym przez reżysera. W spektaklu znalazło się nawet miejsce na granie w maskach, gdy aktorzy wcielają się w postaci staruszków wspominających swoje pierwsze doświadczenia z muzyką techno. Studenci z ogromnym zaangażowaniem oddając się dzikim tańcom, przechodzą poprzez stany onirycznego, odrealniającego (za sprawą narkotyków lub bez ich udziału) transu, do rzeczowej, punktującej aktualną sytuację społeczno-polityczną debaty. Mówiąc o Polsce wtedy, w pośredni sposób stawiają zarzuty współczesności.
Niespodziewany bohater spektaklu, pojawiający się w jednej z końcowych scen Gaspar Noe (Klauda Kleina) odmawia młodzieży prawa do „Climaxu”. Dwuznaczna odmowa dotyczy z jednej strony nieudzielenia zgody na czerpanie inspiracji z jego filmu z 2018, a z drugiej – w sensie bardziej ogólnym, odebrania prawa do przeżywania punktów kulminacyjnych. To kolejna gorzka pigułka, którą bohaterowie „Techno Rzeczpospolitej” muszą przełknąć, a w finale czeka ich jeszcze gorsza przyszłość. Impreza, która wydawała się nie mieć końca jednak jednak ostatecznie nie może trwać wiecznie.
Forma spektaklu, temat i pomysły twórców to same strzały w dziesiątkę. Dyplom w reżyserii Marcina Libera zahacza o wiele niełatwych tematów, ale przy tym nie powoduje poczucia nadmiaru. Wielość wizualnych i dźwiękowych bodźców również nie przytłacza – za sprawą dynamicznie ewoluującej, lecz precyzyjnie poprowadzonej dramaturgii, po której z pewnością niełatwo było lawirować aktorkom i aktorom. Ci z kolei dzielą się z widzami tak ogromną energią, że nawet gdyby przedstawienie miało jakieś słabe strony (a nie ma!), z pewnością nie miałyby żadnego znaczenia w konfrontacji z młodzieńczą siłą, z jaką studenci opowiedzieli o miłości do techno.
AST filia we Wrocławiu
„Techno Rzeczpospolita”
Inspirowane antologią „30 lat polskiej sceny techno” Wydawnictwo Krytyki Politycznej pod red. Radosława Tereszczuka, Łukasza Krajewskiego i Artura Wojtczaka
Reżyseria, scenografia: Marcin Liber
Teksty i dramaturgia: Magdalena Koryntczyk
Choreografia: HASHIMOTOWIKSA – Katarzyna Kulmińska i Paulina Jaksim
Reżyseria światła i wideo: Mirek Kaczmarek
Muzyka: Filip Kaniecki „MNSL”
Kostiumy: Zespół
Asystenci reżysera: Maciej Ćwieluch, Dominika Lignicka
W spektaklu wykorzystano wiersze Ilony Witkowskiej i autorskie teksty aktorów powstałe w trakcie pracy nad spektaklem
Występują: Anna Chorostecka, Martyna Czarnecka, Agata Dudacy, Klaudia Kleina, Anna Kuc, Dominika Lignicka, Agata Pieszko, Mikołaj Mikś, Łukasz Twardowski, Andrzej Ogłoza, Maciej Ćwieluch (gościnnie)
Premiera: 16.09.2021
fot. Rafał Skwarek