O braku, samotności i możliwości zaistnienia w relacji z drugim człowiekiem opowiadają Aleksandra Kugacz-Semerci i Mertcan Semerci w swoim spektaklu inspirowanym dramatem Petera Asmussena. Wybierają formę wizualnie i tekstowo bardzo skromną, otrzymując przez to efekt intymnego obrazu. Widzowie muszą podporządkować się grze świateł i wyborom dokonywanym przez twórców, którzy decydują, jak wiele zechcą w danej scenie odsłonić, a co pozostawią domysłom.
Dwójkę bohaterów spektaklu „Nikt (nie) spotyka nikogo” poznajemy w chwili, gdy oddalają się od siebie. Wciąż podejmują próby interakcji, lecz wszystkie nieskuteczne. Dzięki tym zmaganiom widzowie otrzymują jednak wiele ciekawych choreograficznie scen, mających jednocześnie symboliczny wydźwięk. Choćby układ z wykorzystaniem czterech krzeseł, na których układa się kobieta i które następnie są kolejno zabierane przez partnera. Zmusza to bohaterkę do zmian pozycji, stopniowo ograniczając także jej przestrzeń. Z pomocą takich epizodów opowiadana jest historia pary, a właściwie dwojga ludzi będących zupełnie odrębnymi jednostkami, ale wciąż poszukujących drogi pojednania. Silne charaktery, niechęć do rozwiązań kompromisowych oraz potrzeba dominacji sprawiają, że na scenie częściej oglądamy ich walkę, aniżeli miłość. Doświadczanie krzywdy ze strony partnera nie jest jednak wystarczającym powodem, by zrezygnować z tej relacji. Nie otrzymujemy jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego tych dwoje nie potrafi się rozstać, ale upór z jakim wciąż próbują ze sobą być wydaje się przesądzać o tym, że od tego związku zależy ich życie. Opowieść inspirowana dramatem Asmussena to jakby „być albo nie być” w wersji damsko-męskiej, gdzie o istnieniu decyduje drugi człowiek i jego uczucia.
Nie każdy zamysł twórców znajduje swoje sceniczne odzwierciedlenie w zupełnie czytelnej formie. Każde z podejmowanych przez bohaterów działań jest skierowane i dedykowane wyłącznie partnerowi (widzowie pełnią w tym spektaklu rolę wścibskich podglądaczy), przez co zyskuje wymiar niebywale intymny, czasem tak bardzo, że być może w rzeczywistości zrozumiałby go tylko adresat. Nie mając dostępu do wielu skojarzeń i wspomnień łączących postaci grane przez Aleksandrę Kugacz-Semerci i Mertcana Semerci niemożliwe wydaje się zrozumienie wszystkich wymienianych przez nich gestów czy nawet słów. Bycie intruzem to bardzo ciekawe doświadczenie, które fundują nam twórcy spektaklu, a dodatkowo poczucie obcości potęgowane jest przez niezwykle subtelną i przemyślaną reżyserię świateł autorstwa Dawida Ilczyszyna.
Poszukując poetyckiej refleksji o samotności warto zwrócić uwagę na najnowszą produkcję Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. W „Nikt (nie) spotyka nikogo” wykorzystuje się milczenie i ciemność, by opowiadać o braku. Ograniczając środki do minimum twórcy kreują intymny portret zamiast omawiać temat szeroko i komentować go na wiele sposobów. Z tego umiaru mogą rodzić się refleksje wykraczające znacznie dalej niż obszar, który zechcieli oświetlić (w dosłownym i niedosłownym sensie) nam twórcy.
Instytut im. Jerzego Grotowskiego
„Nikt (nie) spotyka Nikogo”
Spektakl inspirowany lekturą dramatu Nikt nie spotyka nikogo Petera Asmussena
Scenariusz i wykonanie: Aleksandra Kugacz-Semerci i Mertcan Semerci; Współpraca inscenizacyjna: Jarosław Fret; Współpraca nad ruchem scenicznym: Joanna Jaworska-Maciaszek; Realizacja świateł: Dawid Ilczyszyn
Premiera: 8.02.2019
fot. Tobiasz Papuczys