Podczas organizowanego w ubiegłym roku cyklu performatywnych czytań tekstów Tadeusza Różewicza pomysł Pawła Kamzy okazał się najbardziej udanym spośród wszystkich tamtejszych realizacji. Projekt określany wówczas jako splątanie, czyli żmut postteatralny, uzyskał teraz kształt kompletnego, jeszcze bardziej dopracowanego spektaklu. W „Wyskubkach” zmieniła się znaczna część obsady, natomiast muzyczno-ludyczny trzon pomysłu Kamzy pozostał nienaruszony, co sprawiło, że reżyser może zapisać na swoim koncie kolejny sukces – tym razem już nie w kategorii jednorazowego czytania, ale w kategorii spektaklu repertuarowego.
Poszukiwanie ludowych tradycji w poezji i opowiadaniach Różewicza pozwoliło twórcom „Wyskubów” na przybliżenie widzom wielu mniej lub bardziej znanych tradycji zakorzenionych w polskiej społeczności wiejskiej. Tytułowe wyskubki, czyli skubanie pierza, służą do przygotowania wiana dla Panny Młodej. Widzowie zasiadający przy stołach, a nie na tradycyjnej widowni, dowiadują się nie tylko po co skubie się pierze, jakiej ilości potrzeba, by przygotować kołdrę czy poduszkę, ale również otrzymują szczegółowy instruktaż skubania. Aktorzy podchodząc do widzów tłumaczą, w jaki sposób należy rwać papier mający symbolizować ptasie pierze, jak oddzielać twarde piórka od miękkiego puchu.
Trudno w przypadku „Wyskubków” pisać o scenach interakcji z publicznością, ponieważ cały spektakl jest pomyślany jako taka właśnie interakcja. Od pierwszych chwil, gdy Matusek zaprasza na widownię, aż do finałowych wspólnych tańców, aktorzy budują więź z widzami, angażując ich w opowiadane historie i wyciągając własne opowieści, tak by publiczność mogła aktywnie włączać się w ten ludowy storytelling. Choć wielu widzów, nawet stałych bywalców teatralnych, często przyznaje, że boi się interakcji z aktorami, w trakcie spektaklu Kamzy nie dostrzegam ani jednego przejawu niezadowolenia, braku chęci podjęcia współpracy z aktorem czy nawet wspomnianego strachu – wszyscy zdają się doskonale bawić, bo też atmosfera przedstawienia sprzyja nie tylko szybkiemu rozluźnieniu, ale też wkroczeniu do świata „Wyskubków” w pełnym jego wymiarze.
Przestrzeń Sceny na Strychu zaaranżowana została tak, by wydarzenia rozgrywały się głównie pośrodku sali, a widzowie zasiadający za stołami ustawionymi wokół centrum mogli swobodnie obserwować bohaterów. Odpowiedzialna za scenografię i kostiumy Iza Kolka wymyśliła również kilka wzniesień, na które aktorzy zwinnie dostają się skacząc po stołach, by niektóre pieśni i opowieści przywoływać pod ułożoną w formę łuku konstrukcją z książek, obok wysokich wież złożonych z garnków lub pomiędzy zawieszonymi pod sufitem butelkami. Bohaterowie korzystają także z kilku rekwizytów, słomianych kukieł, które dopełniają przestrzeń wiejskiej okolicy.
Z pierwotnej obsady, która brała udział w czytaniu performatywnym w 2021 roku pozostała dwójka aktorów: Ewa Niemotko i Miłosz Pietruski. I tak jak podczas tamtego czytania, to oni na scenie wiodą prym. Niemotko gra Julkę, czyli najmłodszą bohaterkę spektaklu – dla niej przygotowywane jest ślubne wiano, choć dziewczyna jeszcze nie znalazła męża (o czym z przejęciem opowiada widzom). Pietruski z kolei wciela się w postać babki Florentyny, która w wielu sprawach ma decydujący głos – nie tylko ze względu na wiek, ale również temperament i nieznoszenie sprzeciwów pozostałych członkiń rodziny (oraz widzów, jeśli uzna, że nie są wystarczająco posłuszni). Grająca Jankę, trzecią córkę Florentyny, Dominika Probachta świetnie odnalazła się w spektaklu, dotrzymując kroku duetowi dominującemu na scenie, a jej występy wokalne były bardzo miłym zaskoczeniem.
Muzyczność „Wyskubków” to ogromny atut przedstawienia – kompozycje Aleksandra Brzezińskiego, który występuje również na scenie i wykonuje swoją muzykę na żywo doskonale uwiarygodniły ludowe historie opowiadane przez bohaterów. Fakt, że znaczna część opowieści jest wyśpiewywana, pomaga wykreować na scenie atmosferę tradycyjnych wyskubków, które poza pracą przy rwaniu pierza miały być też formą wiejskiej zabawy. A czym jest zabawa bez dobrej muzyki? Piosenki pozwalają też łatwo nawiązywać relacje z widzami, jeśli tylko publiczność otrzyma tekst, a melodia jest nieskomplikowana. To też powoduje, że z teatru można wyjść z kilkoma utworami w głowie i nucić je przez kilka kolejnych dni, co znacznie przedłuża żywotność spektaklu w myślach widzów.
„Wyskubki” mają formę rytualnego przywoływania ducha ludowych tradycji. Poprzez sztukę – śpiew, poezję i taniec – twórcy spektaklu nie tyle pokazują świat wiejskich radości i trosk opisywany przez Różewicza, ile wciągają widzów w sam środek wydarzeń. Naprawdę warto przełamać się i zaufać aktorom Wrocławskiego Teatru Współczesnego, nawet jeśli należy się do grona osób, które nie lubią być w teatrze zaczepiane. Gdy już poniesie się wrocławska wieść, że „na tym spektaklu wyciągają ludzi”, część widzów mogłaby zrezygnować, a rezygnacja z tego spektaklu oznacza odebranie sobie szansy na doskonałą zabawę i poznanie twórczości Różewicza z zupełnie niebanalnej strony. Koniecznie proszę się przełamać i iść na ten spektakl!
Wrocławski Teatr Współczesny
„Wyskubki”
według Tadeusza Różewicza
adaptacja i reżyseria: Paweł Kamza
scenografia i kostiumy: Iza Kolka
muzyka: Aleksander Brzeziński
choreografia: Adrian Rzetelski
obsada: Anna Błaut, Zina Kerste, Ewa Niemotko, Dominika Probachta, Krzysztof Boczkowski, Miłosz Pietruski,
Premiera: 3.06.2022
Fot. Filip Wierzbicki