Organizatorzy tegorocznej edycji Open The Door nie wyważają otwartych drzwi – zapraszają spektakle już nagradzane i doceniane. Jednak dokonują innego przełomu – konstruując program festiwalu wymuszają na widzach otwarcie się na pewien rodzaj wrażliwości i przyjęcie jej ze strony artystów, którzy bardzo się w swoich występach odsłaniają. Skłaniają także do odnalezienia w sobie czegoś, co może okazać się całkiem nieznanym dotąd poziomem empatii.
Już pobieżna lektura programu lub zapowiedzi, którymi dzielili się przed festiwalem organizatorzy pozwala błyskawicznie wychwycić motyw spajający wszystkie zaproszone projekty. Artyści wykluczeni, na co dzień spychani na margines otrzymali możliwość zabrania głosu i opowiedzenia swoich historii w Katowicach podczas dziesięciu festiwalowych dni. A to, co mają do przekazania jest niebanalne, bo ich życie także wymyka się z ram, które uznać można za powszechne czy dominujące. I dlatego największą wartością tych spektakli, obok rzadko spotykanego poziomu scenicznej autentyczności są właśnie wrażliwość, doświadczenia ich bohaterów i odwaga do dzielenia się tymi przeżyciami z widzem.
Prezentacja dwóch spektakli z udziałem głuchych dała możliwość szerokiego spojrzenia na kwestię tej niepełnosprawności i teatralnego potencjału, by o niej opowiadać. Przedstawienie „Wojna w niebie” odbyło się niemal bez słów – kilka linijek tekstu mówionego przez Krzysztofa Globisza popłynęło z nagrania, ale nie zmąciło to nastroju ciszy i skupienia na tańcu. Ruchowy projekt Stowarzyszenia Migawka uzupełniany w warstwie dźwiękowej muzyką graną na żywo, dzięki takiej oszczędności pozostał subtelny i poetycki. Punktem wyjścia dla twórców był temat afazji – stąd głos Globisza wybrzmiewający z offu – która bohaterom spektaklu uniemożliwia komunikowanie swoich uczuć. Chcieliby podzielić się ze światem niepokojami i rozczarowaniami, jednak mogą to zrobić jedynie poprzez choreografię.
W zestawieniu z „Wojną w niebie” spektakl Wojtka Ziemilskiego jest mocno przegadany. Opiera się bowiem w całości na świadectwach czwórki zaproszonych do projektu gości, którzy opowiadają widzom o swoich doświadczeniach z językiem migowym. „Jeden gest” to zatem, podobnie jak przedstawienie wyreżyserowane przez Dominiki Feiglewicz, opowieść o komunikacji, a nie o niepełnosprawności czy chorobie samej w sobie. Ukazując zupełnie różne problemy z porozumiewaniem się – brak możliwości przemówienia oraz mówienie w ściśle określony, zrozumiały tylko dla „wtajemniczonych” sposób – bohaterowie spektakli przekonują, jak istotna jest swoboda wypowiedzi. Tu rozumiana dosłownie, jako możliwość fizyczna.
O cielesności opowiada także Marc Brew w spektaklu „For now, I am…”, czyli kolejnym przedstawieniu bez słów, wykorzystującym jedynie ruchowy potencjał tancerza. Artysta dzieli się na scenie swoimi doświadczeniami uczenia się życia na nowo, gdy po wypadku samochodowym obudził się sparaliżowany. W niezwykle intymnym przedstawieniu łączącym cechy baletu i teatru tańca, odnajduje nowe choreograficzne drogi porozumiewania się z widzem.
Zupełnie innymi – barwnymi, głośnymi, nawiązującymi do komiksowej estetyki – środkami operuje z kolei Mirenka Cechova z czeskiego zespołu Tantehorse. „S/he is Nancy Joe” również traktuje o wykluczonych, tym razem jednak nie ze względu na niepełnosprawność, lecz na niejednoznaczność płci. Twórcy wiele aspektów przedstawiają bardzo dosłownie i – jak przystało na komiks – obrazowo. Problemy z akceptacją ze strony otoczenia, własne wątpliwości tożsamościowe czy też pokutujące w społeczeństwie stereotypy ukazywane są przede wszystkim przy pomocy wyświetlanych w tle animacji, z którymi bardzo ściśle współpracuje aktorka.
O ile każdy ze wspominanych wyżej spektakli można byłoby określić mianem kameralnego czy skromnego w swej formie, o tyle „Rewolucja, której nie było” w reżyserii Justyny Sobczyk intensywnością środków mógłby obdzielić chyba cały festiwal. A Maciej Pesta obdarowałby swoją aktorską energią kilka zespołów teatralnych i nadal sporo by mu jej zostało – choć nie można odmówić świetnej gry żadnemu z aktorów występujących w tym przedstawieniu. Spektakl Teatru 21 to sceniczna bomba, raz za razem wybuchająca trafnością skojarzeń czy punktowaniem absurdów. Z napięć, które wciąż pozostały w pamięci po ubiegłorocznych protestach rodziców osób niepełnosprawnych reżyserka stworzyła projekt niebywale autentyczny i to absolutnie nie z powodu zaproszenia do udziału w nim osób z zespołem Downa. Sobczyk rewelacyjnie wypośrodkowała to, by jednocześnie obśmiać przedsejmowy strajk jako ogromną plamę na honorze polskiego rządu, ale pozostawić jego przyczyny oraz główne założenia całkiem poważnymi i wybrzmiewającymi w teatrze z tragiczną siłą.
Pomysłodawców 2. edycji Open The Door nie pochłonęła bez reszty kwestia wykluczenia – wysoki poziom artystyczny wydarzeń prezentowanych w ramach festiwalu potwierdza, że jakość projektów była główną wytyczną stosowaną do tworzenia programu. Udało się także zachować dużą różnorodność, choć tematyka i chęć zaproszenia tak konkretnie ukierunkowanych artystów z pewnością nie ułatwiła zadania, by urozmaicić repertuar. Tym bardziej na uznanie zasługuje fakt, że w Katowicach publiczność mogła oglądać nie tylko przedstawienia dramatyczne, ale także teatr dokumentalny, projekty teatru tańca czy nowocyrkowe, a wreszcie również koncert muzyczny.
2. Międzynarodowy Festiwal Open The Door
20-29.09.2019, Teatr Śląski w Katowicach
fot. Susan Hay
[vifblike]